Witaj świecie!

Na każdym blogu jest tak, że wypada od czegoś zacząć.

Jak wiecie piszę go dla podatków 🙂 więc nie będę się jakoś strasznie gimnastykował. Kilka jednak zdań o mnie, bo zawsze warto się przedstawić.

Rocznik ’80 urodzony w Sokółce, czyli już praktycznie na kresach. Z dziadkami pod Krynkami przy samej granicy z ZSRR, a drugimi z okolic Szubina, Gniezna i Biskupina na granicy dawnych województw Poznańskiego i Bydgoskiego.

W czasie wakacji, w czasach słusznie minionych wysłuchiwałem więc przez połowę wywczasu opowieści wojennych i doświadczeń czy to z „bieżeństwa” (ewakuacja ludności przez Cara w czasie IWŚ w głąb zza linie frontu), przetrwania i ewakuacji z rewolucyjnej Rosji, kampanii wrześniowej 1939 i późniejszej okupacji. Na przemian z historiami o germanizacji i okrutnym traktowaniu przez niemców terenów dawnego Wielkiego Księstwa Poznańskiego i tamtejszej ludności. Wszystko zaś okraszone legendami o Królu Popielu i początkach polskiej państwowości.

Studia w Białymstoku i tu różne aktywności studenckie, podróże. Pierwszy „startup” w 2004, który wyewoluował do organizacji jaka robiła dla Microsoft projekt społeczny, szkoląc na Podlasiu ponad 6800 osób z podstawowych umiejętności komputerowych.

Potem przez wiele lat w Azji w krajach takich jak Sri Lanka, Indie, Wietnam, Kambodża.

Po ukończeniu 30. roku życia powrót do Polski i tu decyzja, że pomimo kilkuletniego epizodu z życia w Warszawie dać szansę Białemustokowi. Po pierwsze na Podlasiu lepiej i taniej karmią (a to w doświadczeniu wielu podróży było zawsze bardzo motywujące, coś smacznego i nie drogo zjeść), a po drugie Białystok zaczął się wtedy bardzo dynamicznie zmieniać. Tak więc stawiając warunek, że jeśli znajdę wokół siebie ludzi którzy „mnie rozumieją” to zostaje w tym mieście.

Skrzykiwanie podobnie myślących osób, rozpocząłem od regularnych, otwartych spotkań „na kawę” w środku dnia i w środku tygodnia – na które z oczywistych powodów nie mogły się wybrać osoby pracujące na etatach. Zgodnie z założeniem przychodzili różni „wolni strzelce”. I tak to się już zaczęło. Ale o tym to już może kiedy indziej… 😉